piątek, 27 marca 2009

jest o czym pisać ale...

Właśnie, ale... To już moje drugie podejście do tego, żeby skrobnąć kilka słów tak od serca. Mija kolejny miesiąc życia – wiele się wydarzyło. Dlatego gdybym miał napisać tutaj o wszystkich wydarzeniach powstałby pewnie strasznie chaotyczny tekst. Zawsze to co piszę jest odbiciem moich emocji w danym momencie. Z tym to wiadomo jest różnie. Cieszę się z tego, że nadal jestem zainspirowany do tego, żeby praktykować bhakti. Kryszna każdego dnia pokazuje mi, jaka jest prawdziwa natura tego świata a ja każdego dnia mam wątpliwości żeby zaangażować całe swoje życie w świadomość Kryszny. Ot, widać na jakim jestem etapie i nie jest to sztuczna skromność. Czasami gdzieś wewnątrz siebie realizuję wiele rzeczy. Czuję zrozumienie do pewnych spraw i widzę na własnym przykładzie, jak działa wspaniały proces oczyszczania uwarunkowanej duszy. O tym wszystkim Śrila Prabhupada pisze w swoich książkach. Jednak widzę też, jak trudno żywej istocie (czyt. człowiekowi) sprowadzić swoją świadomość spowrotem na właściwy tor. Wszystko o czym pisze Prabhupada w książkach zaczynam w mniejszym lub większym stopniu realizować w swoim życiu. Wspaniale jest obserwować coś, co działa i daje tak niezwykły owoc jakim jest zmiana świadomości i w końcu normalne postrzeganie rzeczywistości. Kiedy oglądam się za siebie i widzę, gdzie byłem „świadomościowo” np. 10 lat temu to widzę też przepaść jaka jest pomiędzy tym co było a tym co jest. Miłe uczucie. Jeszcze przyjemniej jest patrzeć na osoby zaawansowane, w towarzystwie których mam przyjemność się obracać. Zawsze wtedy mówię sobie: stary – działa – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W ostatnich tygodniach Kryszna obdarzył mnie wieloma wspaniałymi doświadczeniami. Na początku marca byłem z żonką na tygodniowym urlopie w Zakopcu. Piękna sprawa. Zakopane ma w sobie to coś, co lubię. Odpoczęliśmy jak nigdy. Były spacery, góry, narty. Szczęściarz ze mnie :) Rano wstawałem, robiłem puję ( Gaura Nitay były z nami na urlopie ), potem rundki, śniadanko... Wbrew temu, co myślałem wcześniej, na takich wczasach można podciągnąć swoją sadhanę :) To są właśnie takie miłe niespodzianki. Po powrocie ponownie rzuciłem się trochę w wir pracy, ale już ze spokojniejszym, wypoczętym umysłem. Postanowiliśmy z Aśkiem, że jak tylko się da będziemy jeździli na wypoczynek. Chociaż dwa krótkie wypady w roku. Poza tym dzisiaj wyprowadziła się od nas Natalia. Natalia od kilku miesięcy mieszkała u nas po tym, jak przeszła z rodzicami przez małe „piekiełko” dotyczące Świadomości Kryszny. Można zauważyć, że w naszym kraju istnieje coś takiego, jak nietolerancja religijna. Sam zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Ludziom tak ciężko jest zrozumieć, że jest jeden Bóg, który daje każdemu szansę poznania go, szansę na powrót do domu. Walka na tym polu działania jest zbędna. Kościół Katolicki niestety nie patrzy przychylnie na ludzi praktykujących życie duchowe w trochę inny sposób. Tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie. Dlatego w miejscu w którym żyjemy przekazywanie ludziom wiedzy o Bogu nie jest łatwe. Właśnie jutro w Bydgoszczy robimy tzw. program otwarty. Jest to takie spotkanie, na które każdy może przyjść. Wcześniej oczywiście w widocznych miejscach jest powieszona informacja, co, gdzie i o której. Na takim programie pokazujemy ludziom tradycyjną muzykę przy której śpiewamy mantrę Hare Kryszna. Gramy oczywiście na żywo. Następnie zazwyczaj najstarszy z wielbicieli prezentuje filozofię vaisnava w tzw. pigułce. Na koniec karmimy zebranych gości wegetariańskim jedzeniem. W międzyczasie sprzedajemy książki Śrila Prabhupada. W Polsce w chwili obecnej najwięcej programów organizują bhaktowie na śląsku. Relacje z tych spotkań można zobaczyć na stronie internetowej www.harinam.pl
Z innej beczki – jadę dzisiaj z moim bratem do fryzjera. Obcina włosy po ponad 10 latach noszenia długich. Wezmę aparat fotograficzny ze sobą :)

wtorek, 3 marca 2009

wizyta Trisamy





Ostatnie dni lutego były nazwijmy to dość intensywne. W piątek około północy przyjechali do nas Trisama i Rati. Przywiózł ich Miłosz – wrócił z Wrocławia i mieszka teraz znowu w Toruniu. Zawsze kiedy przyjeżdża do nas Trisama jest fajnie. Wszystko na swoim miejscu a świat kręci się wokół Kryszny. Tym razem nie było inaczej. Jedynie ja czułem, ile w sercu mam zanieczyszczeń i ile jeszcze rzeczy do przerobienia. Nikomu o tym nie mówiłem, ale był moment, że czułem się jak wilk w owczej skórze wśród tylu wspaniałych Wielbicieli. Napiszę teraz trochę o naszym spotkaniu...
Zmęczenie dało nam się we znaki i jak rzadko kiedy poszliśmy spać o powiedzmy to „w miarę” przyzwoitej porze. Oczywiście wcześniej kolacyjka ( barszczyk a'la Harinamek – mój serdeczny przyjaciel oraz puriski ). Trisama wstał pierwszy. Przy większej ilości osób i jednej łazience pierwsi mają najlepiej – reszta czeka w kolejce :) Przed śniadankiem puja – czyli wielbienie Pana Boga. Znowu mogłem siedzieć obok Trisamy i patrzeć jak wielbi swoje Sila ( samo zamanifestowane bóstwa Kryszny ) oraz uczyć się, jak wielbić nasze Śri Śri Gaura Nitay. Puja dla mnie to bardzo intymny moment. Czas, w którym przebywam w towarzystwie Kryszny i który w pewien sposób rezerwuję tylko dla Niego. Codzienny jakże ważny rytuał. Pamiętam jak pierwszy raz widziałem puję robioną przez Trisamę. Siedziałem jak zaczarowany i myślałem sobie, że to takie niezwykłe ale jednocześnie niedostępne. Łaska waisznawów jest przeogromna, gdyż kilka lat później Bóstwa pojawiły się również pod moim dachem. To również jest niezwykła historia. Myślę, że mógłbym ją nawet tutaj kiedyś opisać. Więc po puji udaliśmy się na spacer do parku a w drodze powrotnej na zakupy. Postanowiliśmy przygotować słodycz, którą robimy bardzo rzadko – gulabdżameny! Trisama wpadł na pomysł, ze usmażymy je w ghee (oczyszczone masło). Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Znowu miałem okazję stać w kuchni z Rati i Trisamą i uczyć się od nich gotowania. Są to dla mnie bardzo ważne chwile...
Na program przyjechało do nas wiele fajnych osób. Mam nadzieję, że nikogo nie pominę, piszę z pamięci. Więc: Trisama, Rati, Parananda Prema i Krsna Karsani, Natalia, Miłosz, Michał, Olek, Mala z Adkiem, Kalatma, Radhanandini, Robert, Kirtan Rasa, Jimmy, Karolina ( brakowało Wojtka ale nagrywał akurat „metaluchów” ;) ) Bhaktowie okazali się nieocenieni – każdy coś przywiózł. Program rozpoczęliśmy bhajanem – takim chyba godzinnym jak nie lepiej. Potem Trisama Prabhu dał wspaniały wykład. Wpadł „na warsztat” bardzo ciekawy werset z Bhagavat Gity. Pierwszy raz na blogu wkleję fragment – może ktoś się zainspiruje i sięgnie po Bhagavad Gitę. Polecam.

BG 9.29

samo ’ham sarva-bhutesu na me dvesyo ’sti na priyah
ye bhajanti tu mam bhaktya mayi te tesu capy aham

Nie ma we Mnie nienawiści do nikogo ani też nie jestem stronniczy w stosunku do nikogo. Wszystkich traktuję na równi. Lecz jeśli ktoś w oddaniu pełni służbę dla Mnie, ten jest Mi przyjacielem, jest we Mnie i Ja również jestem jego przyjacielem.

ZNACZENIE: „Ktoś może zadać pytanie, że jeśli Kryszna jest jednakowy dla wszystkich i nikt nie jest Jego szczególnym przyjacielem, dlaczego najwięcej uwagi poświęca Swoim wielbicielom, którzy zawsze zajęci są pełnieniem transcendentalnej służby dla Niego? Nie jest to jednak dyskryminacją, lecz czymś najbardziej naturalnym. Ktoś może być życzliwie ustosunkowanym do wszystkich ludzi w tym świecie, lecz szczególnie interesuje się swoimi dziećmi. Pan mówi, iż każda żywa istota – bez względu na to, w jakiej formie życia się znajduje – jest Jego synem; wobec tego jest On wspaniałomyślny wobec wszystkich w zaspokajaniu ich potrzeb życia. Jest On podobny chmurze, która wylewa deszcz wszędzie, na skały, glebę, do wody. Lecz szczególną uwagę poświęca Swoim wielbicielom. O takich wielbicielach mówi się tutaj, iż zawsze są oni w świadomości Kryszny, a zatem zawsze są transcendentalnie usytuowani w Krysznie. Samo wyrażenie ’świadomość Kryszny’ oznacza, że ci, którzy posiadają taką świadomość, są transcendentalistami usytuowanymi w Nim. Pan mówi wyraźnie mayi te: ’Są oni we Mnie.’ Naturalnie, wskutek tego Pan jest również w nich. Jest to odwzajemnienie. To tłumaczą również słowa ye yatha mam prapadyante tams tathaiva bhajamy aham: ’Każdego, kto podporządkowuje się Mnie, o tego odpowiednio się troszczę.’ To transcendentalne odwzajemnienie istnieje dzięki temu, że zarówno Pan, jak i Jego wielbiciel są świadomi. Kiedy diament zostaje oprawiony w złoty pierścionek, wygląda wtedy wspaniale. Zyskuje na tym zarówno złoto, jak i diament. Pan i żywa istota lśnią wiecznie, i kiedy żywa istota skłoni się do służenia Panu, staje się podobna złotu. Pan jest diamentem, więc takie połączenie jest bardzo korzystne. Żywe istoty w czystym stanie swojej świadomości nazywane są wielbicielami. Najwyższy Pan natomiast staje się wielbicielem Swoich wielbicieli. Gdyby nie było tego związku wzajemności pomiędzy wielbicielem i Panem, wtedy nie można byłoby mówić o filozofii personalistycznej. W filozofii impersonalistycznej nie ma wzajemności pomiędzy Najwyższym a żywą istotą, istnieje ona tylko w filozofii personalistycznej.

Pana często porównuje się do ’drzewa pragnień’, jako że dostarcza On wszystkiego, czego ktoś zapragnie. Pełniej wyjaśniono to tutaj. Werset ten oznajmia, iż Pan jest stronniczy dla Swoich wielbicieli. Jest to manifestacja szczególnej łaski Pana dla wielbicieli. To odwzajemnianie się Pana nie powinno być wiązane z prawami karmy. Całkowicie przynależy ono sytuacji transcendentalnej, w której funkcjonuje Pan i Jego wielbiciele. Służba oddania dla Pana nie jest działaniem z tego świata materialnego; jest ona częścią świata duchowego – gdzie panuje wieczność, szczęście i wiedza.”


Wykład trwał chyba ponad 2 godziny – musiałem 2 razy przełączyć dyktafon w telefonie. Potem tradycyjnie podano do stołu :) Nie ściemniając powiem, że takiej UCZTY to chyba nigdy u nas nie było! Wracając pamięcią do wspaniałych potraw spróbuję je głównie dla swej własnej uciechy wypisać: gulaby w ghee ( Trisama, Rati, Asiek, Natalka ), ryż basmati ( ja - skromnie ), herbatka owocowa ( Asiek, która wszystko koordynowała ), pakora ( Rati ), szak z panirem ( Karolina ), halava, malpuri, berfi, kofta z kapusty ( Krsna Karsani ), słodki ryż ( Mala ), sabji w jogurcie, sabji w pomidorach, aluparta ( Bobas czyli Robert ) Nie wiem, czy czegoś nie pominąłem, ale powiem szczerze, że uczta była w dechę. Po uczcie Rati poprowadziła spotkanie dotyczące Ratha Yatry. Tak, w końcu w Polsce będziemy mieli Festiwal Wozów. Niebawem cosik więcej o tym napiszę. Potem zrobiliśmy sobie mały spacerek po którym bhaktowie pojechali do swoich domów. Zostaliśmy my, Trisama i Rati oraz Radha i Natalia. Postanowiliśmy wysłać światu trochę dobrej energii i zrobiliśmy krąg reiki. Był to najbardziej odjechany krąg w jakim uczestniczyłem – na dodatek ja byłem prowadzącym. Trisama powiedział, że zdaję egzamin :) Dziewczyny miały śmiechawkę ale ostatecznie to był niezwykły krąg. Dwa tygodnie temu byłem z Aśkiem u Krsna Mohana na warsztatach reiki, które bardzo miło wspominam. Miałem o tym napisać ale jakoś czas leci mi przez palce. Wracając do naszej imprezki – poszliśmy spać znowu o przyzwoitej porze. Następnego dnia po puji pogadałem trochę z Trisamą no i po śniadanku jechaliśmy już na dworzec. Trisama jechał odwiedzić jeszcze Madhuri Mataji w Poznaniu. Oczywiście droga na dworzec była ciekawa – wpadliśmy na peron kilka sekund przed odjazdem pociągu :) To takie rozrywki jakie prawie zawsze Trisama nam a szczególnie mi funduje :) Ale było nie było zdążyliśmy. Fajnie jest to wszystko wspominać. Nigdy nie myślałem, że życie w bhakti jodze może być tak intensywne. Dużo się dzieje i wygląda na to, że dziać się będzie jeszcze więcej. Wizytę uważam za mega udaną. Dzisiaj jest już wtorek wieczór – prawie środa. Zbieramy się z Aśkiem do wyjazdu w góry. Śmigamy do Zakopca na tydzień odpocząć. Nareszcie – nie pamiętam kiedy mogliśmy pozwolić sobie na urlop. Leczymy na razie małe przeziębienie ale wygląda na to, że wszystko będzie dobrze. Dzisiaj też miałem otwarcie nowego kursu. Miesiące zimowe w mojej branży nie są zbyt ciekawe – ale dzisiaj niespodzianka. Zapisało się 14 osób. Łaska Kryszny :)