sobota, 11 lipca 2009

chwila dla siebie


11.07.2009
Jak widać od jakiegoś czasu nie mogłem zabrać się do napisania czegokolwiek. Miałem przyjemność brać udział w kilku ciekawych wydarzeniach, min. Ratha Yatra – pierwszy w Polsce Festiwal Wozów oraz urodziny mojego duchowego Nauczyciela. Ostatni miesiąc był jednak tak intensywny, że jakoś nie mogę się pozbierać. Usunąłem nawet dwa teksty, które napisałem i które miały się na blogu znaleźć. Kryszna aranżuje ostatnio lekcje dla mnie i wyraźnie to czuję. Czasami jest ciężko ale nie mogę narzekać, gdyż znam osoby, które przyjmują o wiele bardziej ciężkie rzeczy i nie narzekają. Bhakti joga to prawdziwa ścieżka samorealizacji i dzięki Bogu zaczynam to dostrzegać. Ostatnio znalazł mnie na „facebooku” mój stary kumpel Artur. Graliśmy kiedyś w jednej kapeli. Między innymi dlatego jest to osoba mi bliska mimo, iż bardzo rzadko się widujemy. Każdy z nas żyje swoim życiem i zastanawiałem się co pomyślał o mnie, kiedy zobaczył min. zdjęcia z inicjacji, zdjęcia z bhaktami itd. Nasze drogi rozeszły się jakieś 13-14 lat temu i tak naprawdę nic o sobie nie wiemy. Nie znamy się z tych „dorosłych” lat. Artur to fajny gość i chyba jest jedną z tych nielicznych osób z mojej przeszłości, z którą chętnie pogadałbym o Krysznie. Znając życie pewnie tak się stanie. Poza tym właśnie sobie przypomniałem, ze na tego bloga zagląda Ania R :) oraz Divya – która zresztą zainspirowała mnie do blogowania. Dostałem właśnie smsa – koniec pisania – koniec chwili dla siebie :)

środa, 27 maja 2009

maj czy maya? :)





Miesiąc nie pisałem. Czyli wszystko wygląda tak jak myślałem – widać jestem dla siebie już trochę przewidywalny :) W ostatnim miesiącu wydarzyło się wieeeeleeee ciekawych rzeczy o których można napisać. Pamięć ludzka (moja szczególnie ;) ) jest zawodna i wspomnę tylko o paru rzeczach bardziej istotnych. Tak więc na początku mają pojechaliśmy z Aśkiem do Wrocławia na Dni Kultury Wedyjskiej. Mieszkaliśmy z bardzo nam drogich bhaktów – Madhavy i Radhiki w Jaworze. Dla mnie to jest czymś niezwykłym, że mogę w życiu poznawać tak wspaniałe i wartościowe osoby od których tak wiele mogę się uczyć. Czad po prostu. Spędziliśmy zarówno w Jaworze jak i we Wrocku fajne chwile. Madhava zainspirował mnie do odchudzania się. W chwili obecnej powinienem zrzucić ok 20 kg! Masakra. Jednak dzięki Madhavie widzę, ze jest to możliwe. On już prawie tyle ma za sobą. Zobaczymy na ile wytrwam – na razie nie ma się czym chwalić. Na samych Dniach Kultury odpocząłem i podładowałem duchowe bateryjki. Z każdym dniem realizuję, że wszystko o czym mówił Śrila Prabhupada sprawdza się w codziennym życiu. Od prostych po te skomplikowane czynności i sprawy. Spotkaliśmy we wrocławskiej świątyni Basię, astrologa. Dużo wcześniej o niej słyszałem ale jakoś nie było okazji aby się poznać. W drugim dniu imprezy umówiliśmy się z Basią na horoskop. Kto wierzy to wierzy, kto nie to nie, ale jeżeli ktoś nie był nigdy u prawdziwego astrologa to powinien to zmienić. W moim życiu był to drugi horoskop robiony konkretnie dla mnie i podobnie jak za pierwszym razem tak i teraz zawsze szczęka mi opada. Tak wielu rzeczy możemy się o sobie dowiedzieć! Dla mnie osobiście już sama wizyta i wysłuchanie horoskopu to terapia. Basia w bardzo fajny i profesjonalny sposób to robi i widać, że astrologia to jej pasja. Jedną z fajniejszych rzeczy które „wyszły” w horoskopie jest to, iż w tym życiu mam pociąg do dwóch rzeczy które nigdy mi się nie znudzą. Pierwsze to muzyka a drugie to życie duchowe. Faktycznie tak jest. Muzyka, gitara ciągnie się za mną praktycznie od zawsze no a życie duchowe jak widać chociaż trochę jest w tym moim życiu obecne. O tych mniej fajnych sprawach które wyszły w horoskopie nie będę pisał – nie chcę się dołować ;) Po powrocie do domu znowu normalne życie. W tym miesiącu przerabiam pewne sprawy z bardzo bliskimi mi osobami i nie wiem tak naprawdę co z tego wyjdzie. Dostałem kolejną lekcję od Kryszny i nie wiem jeszcze z czym ją zjeść, ponieważ sprawa się ciągnie i powoli się kisi. Wrrrrrrr jak ja tego nie lubię... Najgorsze jest w tym wszystkim to, że kiedy zależy Ci na relacji z kimś, to kiedy coś się kisi boli mocniej. Słowo „przyjaciel” znaczy więcej niż kolega i chyba tego pierwszego zacznę używać trochę ostrożniej. Czas sobie płynie i zobaczymy co przyszłość pokaże.
Kilka dni temu odwiedził nas Trisama. Zrobiliśmy małe spotkanie z bhaktami. Ta wizyta Trisamy była dla mnie jakaś taka szczególna. Może z racji tego, że przyjechało mniej osób i mięliśmy więcej czasu aby przebywać razem a może dlatego, że mój Guru w tym miesiącu miał urodziny i trochę więcej o Nim myślałem :)? Nie wiem ale wiem co czuję po wyjeździe Trisamy. Dostałem od tego niezwykłego i bardzo mi drogiego wspaniałego Wielbiciela kopa do życia duchowego. Są rzeczy które trudno jest opisać. Wiem tylko, że bez łaski tak wspaniałych osób które spotykam nie byłbym w stanie praktykować życia duchowego co wiąże się z tym, że byłbym jak ślepiec który nie wie dokąd idzie. Tak mawia mój Guru na swoich wykładach. Dlatego towarzystwo osób, które praktykują Świadomość Kryszny jest czymś niezwykle rzadkim a jednocześnie niezwykle cennym. Dobrze by było gdybym umiał to lepiej docenić. Trisama tak jak szybko pojawił się w sobotę tak szybko zniknął w niedzielę. Zostawił nam jednak w sercach coś, co trudno jest tutaj opisać. Żałuję zawsze, że na takie spotkanie przychodzi tak mało osób. Wszyscy dookoła są nieszczęśliwi, ale kiedy chcesz pokazać im sposób jak to zmienić oni nadal wolą być nieszczęśliwi z góry zakładając, że się nie uda. Jeżeli czegoś nie spróbujemy to jak mamy wiedzieć, czy to działa czy nie? Trisama dał fajny przykład z ziemniakami. Jeżeli powiesz tylko, że chciałbyś posmakować ziemniaka i będziesz tylko o tym mówił i oglądał ziemniaka to się nie uda. Ziemniaka trzeba umyć, pokroić, ugotować i osolić. Wtedy doświadczymy smaku ziemniaka i coś będziemy mogli o nim powiedzieć. W innym przypadku możemy tylko patrzeć na brudne nieoskrobane surowe ziemniaki i spekulować do końca życia czy są dobre czy nie :)
Fajnych rzeczy doświadczyłem na Dniach Wegetarianizmu, które odbyły się w moim miasteczku. Zorganizowaliśmy je razem z Michałem – moim kumplem. Michał to szalony gość, który robi rożne zwariowane rzeczy ale jednocześnie bardzo szczera osoba i właśnie za to najbardziej go lubię. Tegoroczne Dni Wege nie były tak „wypasione” jak te, które dwa lata temu zrobiliśmy w Miejskiej Bibliotece. Jednak nie było źle, przyszło kilka osób zainteresowanych tematem. Z trzech spotkań które się odbyły dwa zaliczam do udanych. Ugotowałem koftę, ryżyk i halavę. Osoby, które się pojawiły miały okazję spróbować Krsna Prasadam i to był największy sukces. W pomoc przy dystrybucji zaangażowały się moja żonka Asia i kumpela Wioleta. Bez nich cała akcja nie udałaby się.
W chwili obecnej przygotowujemy się do wyjazdu na Festiwal Ratha Yatra, który odbędzie się we Wrocławiu 13 czerwca. Będzie to pierwszy taki oficjalny festiwal w Polsce. Jedziemy z Asią pomagać gotować, ponieważ jedną z części festiwalu jest akcja rozdawania jedzenia na wrocławskim rynku. Generalnie duże przedsięwzięcie – pokłony dla organizatorów. Po przyjeździe skrobnę jakąś małą relację i wrzucę ją tutaj. Mam nadzieję, że napiszę coś przed końcem czerwca ;) Haribol!

niedziela, 26 kwietnia 2009

program otwarty czyli spotkanie z Kulturą Indii




Piątek, 24 kwietnia. Piękny, słoneczny dzień. Kilka minut po godzinie 15tej wyjechaliśmy z Chełmży. Na tylnym siedzeniu kartony z książkami, przyprawy, koraliki. Dzięki pomocy Rasatattvy próbujemy zrobić na lokalnym gruncie mini sklepik. Zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami ruszamy z kolejnym programem otwartym.

Nasza grupa nie jest zbyt duża i widzę, że przed nami jeszcze dużo pracy. Jednak dzięki wielkiemu entuzjazmowi Paranandy ( który jak już pisałem jest zaraźliwy :) ) rozpoczęliśmy regularne nauczanie. Krótko przed godziną 17tą dojechaliśmy na miejsce. Bydgoskie drogi są teraz remontowane i ciężko było przebić się do centrum.

Program ma odbyć się w Młodzieżowym Domu Kultury. Pierwsze wrażenie – miła, przytulna salka, ładna scena, czysto, kameralnie. Na miejscu już są Parananda i Krsna Karsani, z Torunia dojeżdżają Miłosz, Natalia i Gracjana. Zakładam „w biegu” dhoti i już zaczynają przychodzić goście. Zapach kadzideł sprawił, że zrobiło się tak bardziej „po naszemu” :) Siadamy na scenie i rozpoczynamy bhajan. Maha Mantra sprawia, że ludzie zaczynają czuć się swobodniej. Lubię obserwować osoby, które pierwszy raz przychodzą na taki program. Widać wtedy wyraźnie, jak zmieniająca się świadomość wpływa na atmosferę miejsca.

Tak było i tym razem. Bhajan trwał około 20 minut. Drugim punktem programu była prezentacja filmu pt. „Matka Ganga”. Większość osób z wyraźnym zainteresowaniem oglądała film, podczas którego bhaktowie serwowali Kryszna Prasadam. Powiem szczerze, że kolejny raz Krsna Karsani Mataji stanęła na wysokości zadania i ugotowała tak wspaniałe danie, że słowami nie jestem w stanie tego wyrazić. Prasadam sprawiło, że atmosfera na spotkaniu zrobiła się już zupełnie domowa.

Po filmie Parananda powiedział: czy są jakieś pytania? No i się zaczęło :) Pytania i odpowiedzi, rozmowy o Krysznie, rozmowy o kuchni wegetariańskiej. Parananda Prabhu również stanął na wysokości zadania i ze spokojem odpowiadał na pytania gości. Ostatnim punktem programu była nauka tańca – czyli KIRTAN! Zauważyłem, że młodzi ludzie bez żadnego oporu kołysali się przy dźwiękach mrdangi, kartali – z maha mantrą na ustach. Siedzący również intonowali.

Na koniec goście wymieszali się z bhaktami, rozpoczęły się tzw. rozmowy panelowe, wymiana kontaktów. Pojawiły się osoby, które wyraziły chęć przychodzenia na programy. Sprzedaliśmy dwie książki Śrila Prabhupada :) Goście wychodząc z sali dziękowali za program oraz poczęstunek. Uśmiechy na ustach mówiły same za siebie. Podczas programu Gracjana wykonała kawał dobrej roboty uwieczniając spotkanie swoim magicznym aparatem :) Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim bhaktom za zaangażowanie. Szczególnie Paranandzie Prabhu i Krsna Karsani Mataji za organizację całego spotkania. Śrila Prabhupada ki: Jay! Śrila Gurudeva ki: Jay! Sankirtan yajna ki: Jay!

Fotorelacja ze spotkania www.harinam.pl

środa, 1 kwietnia 2009

spotkanie z kulturą Indii czyli program otwarty w Bydzi


Sobota, 28 marca. Zainspirowani działaniami bhaktów ze śląska postanowiliśmy rozpocząć nauczanie Świadomości Kryszny na naszej ziemi. Inicjatywa wyszła od małżeństwa bhaktów z Bydgoszczy – Paranandy Premy Prabhu i Krsna Karsani Mataji. Wynajęli salę na program i zainspirowali bhaktów do pomocy. Nasza niewielka grupka przystąpiła do działań i w sobotnie popołudnie spotkaliśmy się w miejscu, w którym za chwilę miał odbyć się program otwarty. Zauważyłem, że takie akcje z bhaktami zawsze odbywają się w niezwykły sposób i zawsze się udają :) Tak więc około godziny 15tej, czyli na godzinę przed rozpoczęciem „imprezy” zwarci i gotowi przystąpiliśmy do przygotowania sali. Dużej pracy nie było, gdyż lokal okazał się dość przyzwoitym miejscem. Rok wcześniej robiliśmy tam program otwarty, stąd czuliśmy się tam troszeczkę pewniej na było nie było obcym gruncie :) Kiedy Karsani „odpaliła” duchową broń w formie maha kadzideł, poczuliśmy się już jak w domu. Goście zaczęli się schodzić już przed godziną 16tą. W odróżnieniu od ubiegłego roku, frekwencja była wyższa. Nie liczyłem dokładnie przybyłych, ale pojawiło się około 12 do 15 gości oraz podobna ilość bhaktów. Rozpoczęliśmy powitaniem oraz 40 minutowym bhajanem. Kolejny raz doświadczyłem, jak maha mantra zmienia atmosferę całego otoczenia. Siedząc z gitarą obok Paranandy czułem, że on chce więcej i więcej bhajanu, jednak biorąc pod uwagę fakt, ze były tam osoby nie posiadające jeszcze takiej atrakcji do intonowania - Parananda zakończył śpiewanie. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć osobę posiadającą niezwykłą atrakcję do intonowania – zapraszam do Bydgoszczy. Parananda Prabhu jest taką osobą z całą pewnością. Po bhajanie Parananda przez około godzinę mówił o filozofii waisznawa w bardzo przystępny sposób. Nawiązywał do tradycji chrześcijańskich, czym jak zauważyłem zyskał w oczach gości zaufanie. Ludzie, którzy przyszli na program zrozumieli, że bhaktowie nie krytykują innych religii a odnoszą się do nich z należytym szacunkiem. Po wykładzie włączyliśmy film „Vrindavan – kraina Kryszny” podczas którego bhaktowie poczęstowali gości pysznym Kryszna Prasadam, przygotowanym przez Krsna Karsani Mataji. Prasadam zupełnie zmieniło atmosferę. Rozpoczęły się tak zwane rozmowy panelowe podczas których wymienialiśmy zarówno poglądy jak i kontakty :) W ostatnich 30 minutach programu odbyła się część taneczna. Parananda poprowadził kirtan i zarówno bhaktowie jak i goście zaczęli tańczyć! To naprawdę niezwykłe doświadczenie widzieć ludzi, którzy jeszcze godzinę wcześniej nic nie wiedzieli o Krysznie a teraz tańczą w kirtanie. Wrażenia były pozytywne i osoby, które się zjawiły wyszły z sali z uśmiechem na ustach i simplisami w kieszeniach :) W tym krótkim streszczeniu chciałbym podziękować wszystkim Wielbicielom za możliwość uczestniczenia w tak niezwykłym wydarzeniu. Dzięki łasce Waisznawów Rynek Świętego Imienia zamanifestował się także w Bydgoszczy. Jaya Gurudeva! Jaya Prabhupada! Hare Kryszna!!!

piątek, 27 marca 2009

jest o czym pisać ale...

Właśnie, ale... To już moje drugie podejście do tego, żeby skrobnąć kilka słów tak od serca. Mija kolejny miesiąc życia – wiele się wydarzyło. Dlatego gdybym miał napisać tutaj o wszystkich wydarzeniach powstałby pewnie strasznie chaotyczny tekst. Zawsze to co piszę jest odbiciem moich emocji w danym momencie. Z tym to wiadomo jest różnie. Cieszę się z tego, że nadal jestem zainspirowany do tego, żeby praktykować bhakti. Kryszna każdego dnia pokazuje mi, jaka jest prawdziwa natura tego świata a ja każdego dnia mam wątpliwości żeby zaangażować całe swoje życie w świadomość Kryszny. Ot, widać na jakim jestem etapie i nie jest to sztuczna skromność. Czasami gdzieś wewnątrz siebie realizuję wiele rzeczy. Czuję zrozumienie do pewnych spraw i widzę na własnym przykładzie, jak działa wspaniały proces oczyszczania uwarunkowanej duszy. O tym wszystkim Śrila Prabhupada pisze w swoich książkach. Jednak widzę też, jak trudno żywej istocie (czyt. człowiekowi) sprowadzić swoją świadomość spowrotem na właściwy tor. Wszystko o czym pisze Prabhupada w książkach zaczynam w mniejszym lub większym stopniu realizować w swoim życiu. Wspaniale jest obserwować coś, co działa i daje tak niezwykły owoc jakim jest zmiana świadomości i w końcu normalne postrzeganie rzeczywistości. Kiedy oglądam się za siebie i widzę, gdzie byłem „świadomościowo” np. 10 lat temu to widzę też przepaść jaka jest pomiędzy tym co było a tym co jest. Miłe uczucie. Jeszcze przyjemniej jest patrzeć na osoby zaawansowane, w towarzystwie których mam przyjemność się obracać. Zawsze wtedy mówię sobie: stary – działa – nie mam co do tego żadnych wątpliwości. W ostatnich tygodniach Kryszna obdarzył mnie wieloma wspaniałymi doświadczeniami. Na początku marca byłem z żonką na tygodniowym urlopie w Zakopcu. Piękna sprawa. Zakopane ma w sobie to coś, co lubię. Odpoczęliśmy jak nigdy. Były spacery, góry, narty. Szczęściarz ze mnie :) Rano wstawałem, robiłem puję ( Gaura Nitay były z nami na urlopie ), potem rundki, śniadanko... Wbrew temu, co myślałem wcześniej, na takich wczasach można podciągnąć swoją sadhanę :) To są właśnie takie miłe niespodzianki. Po powrocie ponownie rzuciłem się trochę w wir pracy, ale już ze spokojniejszym, wypoczętym umysłem. Postanowiliśmy z Aśkiem, że jak tylko się da będziemy jeździli na wypoczynek. Chociaż dwa krótkie wypady w roku. Poza tym dzisiaj wyprowadziła się od nas Natalia. Natalia od kilku miesięcy mieszkała u nas po tym, jak przeszła z rodzicami przez małe „piekiełko” dotyczące Świadomości Kryszny. Można zauważyć, że w naszym kraju istnieje coś takiego, jak nietolerancja religijna. Sam zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Ludziom tak ciężko jest zrozumieć, że jest jeden Bóg, który daje każdemu szansę poznania go, szansę na powrót do domu. Walka na tym polu działania jest zbędna. Kościół Katolicki niestety nie patrzy przychylnie na ludzi praktykujących życie duchowe w trochę inny sposób. Tak było, jest i pewnie jeszcze długo będzie. Dlatego w miejscu w którym żyjemy przekazywanie ludziom wiedzy o Bogu nie jest łatwe. Właśnie jutro w Bydgoszczy robimy tzw. program otwarty. Jest to takie spotkanie, na które każdy może przyjść. Wcześniej oczywiście w widocznych miejscach jest powieszona informacja, co, gdzie i o której. Na takim programie pokazujemy ludziom tradycyjną muzykę przy której śpiewamy mantrę Hare Kryszna. Gramy oczywiście na żywo. Następnie zazwyczaj najstarszy z wielbicieli prezentuje filozofię vaisnava w tzw. pigułce. Na koniec karmimy zebranych gości wegetariańskim jedzeniem. W międzyczasie sprzedajemy książki Śrila Prabhupada. W Polsce w chwili obecnej najwięcej programów organizują bhaktowie na śląsku. Relacje z tych spotkań można zobaczyć na stronie internetowej www.harinam.pl
Z innej beczki – jadę dzisiaj z moim bratem do fryzjera. Obcina włosy po ponad 10 latach noszenia długich. Wezmę aparat fotograficzny ze sobą :)

wtorek, 3 marca 2009

wizyta Trisamy





Ostatnie dni lutego były nazwijmy to dość intensywne. W piątek około północy przyjechali do nas Trisama i Rati. Przywiózł ich Miłosz – wrócił z Wrocławia i mieszka teraz znowu w Toruniu. Zawsze kiedy przyjeżdża do nas Trisama jest fajnie. Wszystko na swoim miejscu a świat kręci się wokół Kryszny. Tym razem nie było inaczej. Jedynie ja czułem, ile w sercu mam zanieczyszczeń i ile jeszcze rzeczy do przerobienia. Nikomu o tym nie mówiłem, ale był moment, że czułem się jak wilk w owczej skórze wśród tylu wspaniałych Wielbicieli. Napiszę teraz trochę o naszym spotkaniu...
Zmęczenie dało nam się we znaki i jak rzadko kiedy poszliśmy spać o powiedzmy to „w miarę” przyzwoitej porze. Oczywiście wcześniej kolacyjka ( barszczyk a'la Harinamek – mój serdeczny przyjaciel oraz puriski ). Trisama wstał pierwszy. Przy większej ilości osób i jednej łazience pierwsi mają najlepiej – reszta czeka w kolejce :) Przed śniadankiem puja – czyli wielbienie Pana Boga. Znowu mogłem siedzieć obok Trisamy i patrzeć jak wielbi swoje Sila ( samo zamanifestowane bóstwa Kryszny ) oraz uczyć się, jak wielbić nasze Śri Śri Gaura Nitay. Puja dla mnie to bardzo intymny moment. Czas, w którym przebywam w towarzystwie Kryszny i który w pewien sposób rezerwuję tylko dla Niego. Codzienny jakże ważny rytuał. Pamiętam jak pierwszy raz widziałem puję robioną przez Trisamę. Siedziałem jak zaczarowany i myślałem sobie, że to takie niezwykłe ale jednocześnie niedostępne. Łaska waisznawów jest przeogromna, gdyż kilka lat później Bóstwa pojawiły się również pod moim dachem. To również jest niezwykła historia. Myślę, że mógłbym ją nawet tutaj kiedyś opisać. Więc po puji udaliśmy się na spacer do parku a w drodze powrotnej na zakupy. Postanowiliśmy przygotować słodycz, którą robimy bardzo rzadko – gulabdżameny! Trisama wpadł na pomysł, ze usmażymy je w ghee (oczyszczone masło). Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Znowu miałem okazję stać w kuchni z Rati i Trisamą i uczyć się od nich gotowania. Są to dla mnie bardzo ważne chwile...
Na program przyjechało do nas wiele fajnych osób. Mam nadzieję, że nikogo nie pominę, piszę z pamięci. Więc: Trisama, Rati, Parananda Prema i Krsna Karsani, Natalia, Miłosz, Michał, Olek, Mala z Adkiem, Kalatma, Radhanandini, Robert, Kirtan Rasa, Jimmy, Karolina ( brakowało Wojtka ale nagrywał akurat „metaluchów” ;) ) Bhaktowie okazali się nieocenieni – każdy coś przywiózł. Program rozpoczęliśmy bhajanem – takim chyba godzinnym jak nie lepiej. Potem Trisama Prabhu dał wspaniały wykład. Wpadł „na warsztat” bardzo ciekawy werset z Bhagavat Gity. Pierwszy raz na blogu wkleję fragment – może ktoś się zainspiruje i sięgnie po Bhagavad Gitę. Polecam.

BG 9.29

samo ’ham sarva-bhutesu na me dvesyo ’sti na priyah
ye bhajanti tu mam bhaktya mayi te tesu capy aham

Nie ma we Mnie nienawiści do nikogo ani też nie jestem stronniczy w stosunku do nikogo. Wszystkich traktuję na równi. Lecz jeśli ktoś w oddaniu pełni służbę dla Mnie, ten jest Mi przyjacielem, jest we Mnie i Ja również jestem jego przyjacielem.

ZNACZENIE: „Ktoś może zadać pytanie, że jeśli Kryszna jest jednakowy dla wszystkich i nikt nie jest Jego szczególnym przyjacielem, dlaczego najwięcej uwagi poświęca Swoim wielbicielom, którzy zawsze zajęci są pełnieniem transcendentalnej służby dla Niego? Nie jest to jednak dyskryminacją, lecz czymś najbardziej naturalnym. Ktoś może być życzliwie ustosunkowanym do wszystkich ludzi w tym świecie, lecz szczególnie interesuje się swoimi dziećmi. Pan mówi, iż każda żywa istota – bez względu na to, w jakiej formie życia się znajduje – jest Jego synem; wobec tego jest On wspaniałomyślny wobec wszystkich w zaspokajaniu ich potrzeb życia. Jest On podobny chmurze, która wylewa deszcz wszędzie, na skały, glebę, do wody. Lecz szczególną uwagę poświęca Swoim wielbicielom. O takich wielbicielach mówi się tutaj, iż zawsze są oni w świadomości Kryszny, a zatem zawsze są transcendentalnie usytuowani w Krysznie. Samo wyrażenie ’świadomość Kryszny’ oznacza, że ci, którzy posiadają taką świadomość, są transcendentalistami usytuowanymi w Nim. Pan mówi wyraźnie mayi te: ’Są oni we Mnie.’ Naturalnie, wskutek tego Pan jest również w nich. Jest to odwzajemnienie. To tłumaczą również słowa ye yatha mam prapadyante tams tathaiva bhajamy aham: ’Każdego, kto podporządkowuje się Mnie, o tego odpowiednio się troszczę.’ To transcendentalne odwzajemnienie istnieje dzięki temu, że zarówno Pan, jak i Jego wielbiciel są świadomi. Kiedy diament zostaje oprawiony w złoty pierścionek, wygląda wtedy wspaniale. Zyskuje na tym zarówno złoto, jak i diament. Pan i żywa istota lśnią wiecznie, i kiedy żywa istota skłoni się do służenia Panu, staje się podobna złotu. Pan jest diamentem, więc takie połączenie jest bardzo korzystne. Żywe istoty w czystym stanie swojej świadomości nazywane są wielbicielami. Najwyższy Pan natomiast staje się wielbicielem Swoich wielbicieli. Gdyby nie było tego związku wzajemności pomiędzy wielbicielem i Panem, wtedy nie można byłoby mówić o filozofii personalistycznej. W filozofii impersonalistycznej nie ma wzajemności pomiędzy Najwyższym a żywą istotą, istnieje ona tylko w filozofii personalistycznej.

Pana często porównuje się do ’drzewa pragnień’, jako że dostarcza On wszystkiego, czego ktoś zapragnie. Pełniej wyjaśniono to tutaj. Werset ten oznajmia, iż Pan jest stronniczy dla Swoich wielbicieli. Jest to manifestacja szczególnej łaski Pana dla wielbicieli. To odwzajemnianie się Pana nie powinno być wiązane z prawami karmy. Całkowicie przynależy ono sytuacji transcendentalnej, w której funkcjonuje Pan i Jego wielbiciele. Służba oddania dla Pana nie jest działaniem z tego świata materialnego; jest ona częścią świata duchowego – gdzie panuje wieczność, szczęście i wiedza.”


Wykład trwał chyba ponad 2 godziny – musiałem 2 razy przełączyć dyktafon w telefonie. Potem tradycyjnie podano do stołu :) Nie ściemniając powiem, że takiej UCZTY to chyba nigdy u nas nie było! Wracając pamięcią do wspaniałych potraw spróbuję je głównie dla swej własnej uciechy wypisać: gulaby w ghee ( Trisama, Rati, Asiek, Natalka ), ryż basmati ( ja - skromnie ), herbatka owocowa ( Asiek, która wszystko koordynowała ), pakora ( Rati ), szak z panirem ( Karolina ), halava, malpuri, berfi, kofta z kapusty ( Krsna Karsani ), słodki ryż ( Mala ), sabji w jogurcie, sabji w pomidorach, aluparta ( Bobas czyli Robert ) Nie wiem, czy czegoś nie pominąłem, ale powiem szczerze, że uczta była w dechę. Po uczcie Rati poprowadziła spotkanie dotyczące Ratha Yatry. Tak, w końcu w Polsce będziemy mieli Festiwal Wozów. Niebawem cosik więcej o tym napiszę. Potem zrobiliśmy sobie mały spacerek po którym bhaktowie pojechali do swoich domów. Zostaliśmy my, Trisama i Rati oraz Radha i Natalia. Postanowiliśmy wysłać światu trochę dobrej energii i zrobiliśmy krąg reiki. Był to najbardziej odjechany krąg w jakim uczestniczyłem – na dodatek ja byłem prowadzącym. Trisama powiedział, że zdaję egzamin :) Dziewczyny miały śmiechawkę ale ostatecznie to był niezwykły krąg. Dwa tygodnie temu byłem z Aśkiem u Krsna Mohana na warsztatach reiki, które bardzo miło wspominam. Miałem o tym napisać ale jakoś czas leci mi przez palce. Wracając do naszej imprezki – poszliśmy spać znowu o przyzwoitej porze. Następnego dnia po puji pogadałem trochę z Trisamą no i po śniadanku jechaliśmy już na dworzec. Trisama jechał odwiedzić jeszcze Madhuri Mataji w Poznaniu. Oczywiście droga na dworzec była ciekawa – wpadliśmy na peron kilka sekund przed odjazdem pociągu :) To takie rozrywki jakie prawie zawsze Trisama nam a szczególnie mi funduje :) Ale było nie było zdążyliśmy. Fajnie jest to wszystko wspominać. Nigdy nie myślałem, że życie w bhakti jodze może być tak intensywne. Dużo się dzieje i wygląda na to, że dziać się będzie jeszcze więcej. Wizytę uważam za mega udaną. Dzisiaj jest już wtorek wieczór – prawie środa. Zbieramy się z Aśkiem do wyjazdu w góry. Śmigamy do Zakopca na tydzień odpocząć. Nareszcie – nie pamiętam kiedy mogliśmy pozwolić sobie na urlop. Leczymy na razie małe przeziębienie ale wygląda na to, że wszystko będzie dobrze. Dzisiaj też miałem otwarcie nowego kursu. Miesiące zimowe w mojej branży nie są zbyt ciekawe – ale dzisiaj niespodzianka. Zapisało się 14 osób. Łaska Kryszny :)

czwartek, 19 lutego 2009

nasze nama hatta oraz dlaczego prowadzę bloga

Zacznę od drugiej części tematu. Jak zresztą widać blog ten w szczególności opisuje wydarzenia lub pokazuje moje przemyślenia dotyczące bhaktów, dotyczące ogólnie świadomości Kryszny. Dlaczego tak jest? Pewnie dlatego, że jest to bardzo ważna część mojego życia. Chciałbym, żeby świadomość Kryszny była moim życiem, abym w każdej sekundzie i w każdej sytuacji, zawsze był świadomy Kryszny. Pewnie dlatego nazwa tego bloga jest taka a nie inna. Oczywiście, mam zamiar popisać tutaj o rzeczach, które się wydarzą a o których warto wspomnieć. Blog ten w moim zamyśle miał również za zadanie skłonić mnie do pewnych podsumowań i przemyśleń. Powiem szczerze – to działa :) Pisanie niejako „zmusza” do myślenia, do swojego rodzaju sięgania myślami w niedaleką przeszłość. Myślenie o Bhaktach i myślenie o Krysznie jest zawsze inspirujące...
Dzisiaj zadzwonił do mnie Parananda. Niestety nie udało mu się załatwić sali w Bydgoszczy na 28-go. Mięliśmy w planie zrobić tam program otwarty. Niestety nie wypali. Widocznie tak miało być. Trochę żałuję, gdyż przywiązałem się już do faktu, że programik zrobimy. Ustaliliśmy, że w sobotę jak przyjedzie do nas Trisama zrobimy spotkanie nama hatta – tradycyjnie u nas. Próbujemy od jakiegoś czasu znaleźć „neutralną” salkę na programy. Jak dotąd bez skutku – widocznie nasze pragnienie jest jeszcze marne... Bhaktowie w naszym nama hata to naprawdę bardzo fajne osoby, ale widzę, że ostatnio wszyscy zapadliśmy w zimowy sen. Mało robimy. Dużo myślę o tym, jak to wszystko zebrać do kupy i rozpocząć regularne spotkania. Kiedy takowe się odbywają życie duchowe kwitnie. Odczułem to na swojej skórze. Odnośnie bloga jeszcze – nie wiem, czy pokazać go znajomym. Przemyślę ten temat.