środa, 27 maja 2009

maj czy maya? :)





Miesiąc nie pisałem. Czyli wszystko wygląda tak jak myślałem – widać jestem dla siebie już trochę przewidywalny :) W ostatnim miesiącu wydarzyło się wieeeeleeee ciekawych rzeczy o których można napisać. Pamięć ludzka (moja szczególnie ;) ) jest zawodna i wspomnę tylko o paru rzeczach bardziej istotnych. Tak więc na początku mają pojechaliśmy z Aśkiem do Wrocławia na Dni Kultury Wedyjskiej. Mieszkaliśmy z bardzo nam drogich bhaktów – Madhavy i Radhiki w Jaworze. Dla mnie to jest czymś niezwykłym, że mogę w życiu poznawać tak wspaniałe i wartościowe osoby od których tak wiele mogę się uczyć. Czad po prostu. Spędziliśmy zarówno w Jaworze jak i we Wrocku fajne chwile. Madhava zainspirował mnie do odchudzania się. W chwili obecnej powinienem zrzucić ok 20 kg! Masakra. Jednak dzięki Madhavie widzę, ze jest to możliwe. On już prawie tyle ma za sobą. Zobaczymy na ile wytrwam – na razie nie ma się czym chwalić. Na samych Dniach Kultury odpocząłem i podładowałem duchowe bateryjki. Z każdym dniem realizuję, że wszystko o czym mówił Śrila Prabhupada sprawdza się w codziennym życiu. Od prostych po te skomplikowane czynności i sprawy. Spotkaliśmy we wrocławskiej świątyni Basię, astrologa. Dużo wcześniej o niej słyszałem ale jakoś nie było okazji aby się poznać. W drugim dniu imprezy umówiliśmy się z Basią na horoskop. Kto wierzy to wierzy, kto nie to nie, ale jeżeli ktoś nie był nigdy u prawdziwego astrologa to powinien to zmienić. W moim życiu był to drugi horoskop robiony konkretnie dla mnie i podobnie jak za pierwszym razem tak i teraz zawsze szczęka mi opada. Tak wielu rzeczy możemy się o sobie dowiedzieć! Dla mnie osobiście już sama wizyta i wysłuchanie horoskopu to terapia. Basia w bardzo fajny i profesjonalny sposób to robi i widać, że astrologia to jej pasja. Jedną z fajniejszych rzeczy które „wyszły” w horoskopie jest to, iż w tym życiu mam pociąg do dwóch rzeczy które nigdy mi się nie znudzą. Pierwsze to muzyka a drugie to życie duchowe. Faktycznie tak jest. Muzyka, gitara ciągnie się za mną praktycznie od zawsze no a życie duchowe jak widać chociaż trochę jest w tym moim życiu obecne. O tych mniej fajnych sprawach które wyszły w horoskopie nie będę pisał – nie chcę się dołować ;) Po powrocie do domu znowu normalne życie. W tym miesiącu przerabiam pewne sprawy z bardzo bliskimi mi osobami i nie wiem tak naprawdę co z tego wyjdzie. Dostałem kolejną lekcję od Kryszny i nie wiem jeszcze z czym ją zjeść, ponieważ sprawa się ciągnie i powoli się kisi. Wrrrrrrr jak ja tego nie lubię... Najgorsze jest w tym wszystkim to, że kiedy zależy Ci na relacji z kimś, to kiedy coś się kisi boli mocniej. Słowo „przyjaciel” znaczy więcej niż kolega i chyba tego pierwszego zacznę używać trochę ostrożniej. Czas sobie płynie i zobaczymy co przyszłość pokaże.
Kilka dni temu odwiedził nas Trisama. Zrobiliśmy małe spotkanie z bhaktami. Ta wizyta Trisamy była dla mnie jakaś taka szczególna. Może z racji tego, że przyjechało mniej osób i mięliśmy więcej czasu aby przebywać razem a może dlatego, że mój Guru w tym miesiącu miał urodziny i trochę więcej o Nim myślałem :)? Nie wiem ale wiem co czuję po wyjeździe Trisamy. Dostałem od tego niezwykłego i bardzo mi drogiego wspaniałego Wielbiciela kopa do życia duchowego. Są rzeczy które trudno jest opisać. Wiem tylko, że bez łaski tak wspaniałych osób które spotykam nie byłbym w stanie praktykować życia duchowego co wiąże się z tym, że byłbym jak ślepiec który nie wie dokąd idzie. Tak mawia mój Guru na swoich wykładach. Dlatego towarzystwo osób, które praktykują Świadomość Kryszny jest czymś niezwykle rzadkim a jednocześnie niezwykle cennym. Dobrze by było gdybym umiał to lepiej docenić. Trisama tak jak szybko pojawił się w sobotę tak szybko zniknął w niedzielę. Zostawił nam jednak w sercach coś, co trudno jest tutaj opisać. Żałuję zawsze, że na takie spotkanie przychodzi tak mało osób. Wszyscy dookoła są nieszczęśliwi, ale kiedy chcesz pokazać im sposób jak to zmienić oni nadal wolą być nieszczęśliwi z góry zakładając, że się nie uda. Jeżeli czegoś nie spróbujemy to jak mamy wiedzieć, czy to działa czy nie? Trisama dał fajny przykład z ziemniakami. Jeżeli powiesz tylko, że chciałbyś posmakować ziemniaka i będziesz tylko o tym mówił i oglądał ziemniaka to się nie uda. Ziemniaka trzeba umyć, pokroić, ugotować i osolić. Wtedy doświadczymy smaku ziemniaka i coś będziemy mogli o nim powiedzieć. W innym przypadku możemy tylko patrzeć na brudne nieoskrobane surowe ziemniaki i spekulować do końca życia czy są dobre czy nie :)
Fajnych rzeczy doświadczyłem na Dniach Wegetarianizmu, które odbyły się w moim miasteczku. Zorganizowaliśmy je razem z Michałem – moim kumplem. Michał to szalony gość, który robi rożne zwariowane rzeczy ale jednocześnie bardzo szczera osoba i właśnie za to najbardziej go lubię. Tegoroczne Dni Wege nie były tak „wypasione” jak te, które dwa lata temu zrobiliśmy w Miejskiej Bibliotece. Jednak nie było źle, przyszło kilka osób zainteresowanych tematem. Z trzech spotkań które się odbyły dwa zaliczam do udanych. Ugotowałem koftę, ryżyk i halavę. Osoby, które się pojawiły miały okazję spróbować Krsna Prasadam i to był największy sukces. W pomoc przy dystrybucji zaangażowały się moja żonka Asia i kumpela Wioleta. Bez nich cała akcja nie udałaby się.
W chwili obecnej przygotowujemy się do wyjazdu na Festiwal Ratha Yatra, który odbędzie się we Wrocławiu 13 czerwca. Będzie to pierwszy taki oficjalny festiwal w Polsce. Jedziemy z Asią pomagać gotować, ponieważ jedną z części festiwalu jest akcja rozdawania jedzenia na wrocławskim rynku. Generalnie duże przedsięwzięcie – pokłony dla organizatorów. Po przyjeździe skrobnę jakąś małą relację i wrzucę ją tutaj. Mam nadzieję, że napiszę coś przed końcem czerwca ;) Haribol!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz